Jakiś czas temu dostałam od znajomej
Astor Quick'n go! nr 2o8.
Nie przepadam za perłowymi lakierami,
ale muszę przyznać, że akurat ten wyglądał pięknie w buteleczce.
Taki słodki, cukierkowy róż -od razu skojarzył
mi się z lalkami Barbie.
Pomyślałam, że będzie świetnie pasował do wiosny.
Za malowanie zabrałam się jak zwykle wieczorem
i myślałam, że pójdzie mi to szybko, bo w końcu producent zapewnia, że lakier wysycha w 45 sekund i kryje
już po jednej warstwie.
Niestety, nie było tak kolorowo jak sobie wyobrażałam.
Lakier jest bardzo gęsty i strasznie smuży - każde, nawet minimalne drgnięcie dłoni zostawia swój ślad na płytce paznokcia.
Jedna warstwa była niewystarczająca - mocno przebijały końcówki i smugi wyglądały baaaardzo nieestetycznie.
Druga warstwa wcale nie pomogła, bo smugi od razu rzucały się w oczy:
Po nałożeniu drugiej warstwy wyskoczyły też bąbelki...
Naprawdę dawno się tak nie denerwowałam malując paznokcie :P
Żeby załagodzić troszkę te smugi, dodałam dwie warstwy mojego niezawodnego top'u Essence studio nails.
Pomogło, bo w dziennym świetle lakier prezentował się całkiem dobrze:
Mimo tego wydaje mi się, że ten kolor nie do końca współgrał z odcieniem mojej skóry, dlatego jak tylko wróciłam z pracy sięgnęłam po zmywacz :)
A Wy macie lakiery z tej serii?
Buziaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz